Mimo wyjątkowo później pory, Waves nadal tkwił w teatrze i w
po raz setny powtarzał układ. Aby dostać rolę w najnowszej odsłonie Aladyna,
musiał wykonać go perfekcyjnie. Zależało mu na tym jak na niczym innym, to był
jego cel i on zamierzał go osiągnąć.
Chłopak jeszcze raz wziął głęboki wdech po czym powtórzył
najtrudniejszą część choreografii. Nagle, w połowie obrotu, stracił równowagę i
z hukiem padł na drewniane deski obijając sobie czaszkę. Jęknął cicho i z
trudem usiadł, z tyłu podpierając się jedną ręką. Drugą przeczesał sięgające do
połowy szyi brązowe włosy, sprawdzając czy nie rozciął sobie skóry.
─ Niezła wywrotka─ odezwał się dyrektor teatru wchodząc na
scenę. Widząc go, Waves podniósł się gwałtownie. Jednak szybko tego pożałował
kiedy ból w tylnej części czaszki znów dał o sobie znać.
─ Dobry wieczór, proszę pana.
Dyrektor spojrzał na chłopaka z uśmiechem po czym wsadził
ręce do kieszeni spodni i zaczął się wpatrywać w jakiś punkt wysoko na widowni.
─ Wiesz─ odezwał się w końcu nie patrząc na Waves ’a. – tak
sobie ostatnio myślałem─ jesteś młody zdolny, występujesz w musicalach od wielu
lat…
─ Od jedenastu. – Mężczyzna posłał mu pytające spojrzenie. –
Tańczę tutaj już jedenaście lat. Zacząłem gdy miałem dziewięć lat, proszę pana.
– wyjaśnił wpatrując się w czubki swoich butów. Dyrektor roześmiał się głośno
po czym podszedł do niego i poklepał go po ramieniu.
─ Sam widzisz ile masz doświadczenia. Właśnie dlatego mam
dla ciebie wyjątkowe zadanie. – Waves przełknął ślinę i odwrócił wzrok starając
się uniknąć spojrzenia szefa.
─ To zaszczyt…
─ Chce żebyś był w grupie tancerz, którzy zaczną występować
w teatrze w Magix – powiedział dyrektor uśmiechając się szeroko. Jego oczy
błyszczały wesoło zza okularów połówek.
─ W Magix? – wydukał Waves mając nadzieje, że się
przesłyszał.
─ Tak, w Magix! – Mężczyzna klasnął w ręce i obrócił się
tyłem do tancerza. – Już od pewnego czasu te trzy wielkie kompanie zarządzające
większością naszych brodwayowskich teatrów chciały coś tam zorganizować, ale
dopiero niedawno udało im się dojść do porozumienia i załatwić odpowiedni
budynek.
─ Ale przecież to na innej planecie, w innym wymiarze!
─ I co z tego? Mają już w miarę skompletowaną ekipę tam, na
miejscu, ale chcą by pojechało tam też paru aktorów stąd, z Broadwayu, z Nowego
Jorku, z Ziemi! Każdy teatr musi wysłać tam przynajmniej jednego aktora stale
występującego na jego deskach, a ty nadajesz się idealnie. Jesteś niesamowitym tancerzem, krytycy wiele
razy chwalili twoje występy, nawet jak grałeś drugoplanowe role, a jeszcze do
tego – chytry uśmieszek wykwitł na pomarszczonej twarzy dyrektora – jest
jeszcze jedna rzecz, która może cię zainteresować.
─ Jaka?
Mężczyzna znów odwrócił się tyłem do chłopaka i zaczął
pogwizdywać sobie wesoło. Waves coraz bardziej się niecierpliwił. Już miał się
odezwać kiedy dyrektor łaskawie postanowił udzielić mu odpowiedzi.
─ Disney ma swoich szpiegów wszędzie i bardzo szybko
dowiedział się o nowy przedsięwzięciu. Zapłacił jakąś niebotyczną sumkę, by
pierwszym musicalem wystawianym w nowy teatrze był „Król lew”.
Waves’ owi szczęka opadła. „Król lew” był najbardziej
dochodowym i najbardziej obleganym przedstawieniem jakie w tej chwili
wystawiano na Broadwayu. Każdy aktor marzył by w nim wystąpić, nawet jeśli
miałoby to oznaczać wciśnięcie się w białą papierową sukienkę i tańczenie z
ptakami przyczepionymi do głowy.
Waves zagryzł wargę nie do końca wiedząc co powiedzieć. Z
jednej strony cieszył się, że został wyróżniony przez samego dyrektora, ale
jednocześnie trochę się bał. Owszem był czarodziejem, potrafił posługiwać się
magią jednak pamiętał jakim zdenerwowaniem reagowali kiedyś jego rodzice na
choćby małą wzmianką o „tamtym” świecie. Nigdy nie odkrył dlaczego nie chcieli
rozmawiać o Magix, nie zdążył ich o to zapytać.
─ To co? Zgadzasz się? – Z zamyślenia wyrwał go głos
dyrektora. Chłopak zmarszczył czoło analizując wszystkie za i przeciw.
Wiedział, że jest to dla niego wielka szansa, której najprawdopodobniej nigdy
więcej nie dostanie. Jego rodzice chcieliby by ją wykorzystał.
─ Do tego słyszałem, że możliwe, że przydzielą ci główną
role – dodał mężczyzna widząc, że czarodziej nadal się waha.
To przeważyło szalę. Możliwość zagrania głównego bohatera w
tak prestiżowym przedstawieniu jak „Król lew” była największym marzeniem Waves’
a odkąd po raz pierwszy raz przekroczył próg teatru by razem z rodzicami
zobaczyć swój pierwszy musical.
─ Oczywiście, proszę pana─ powiedział stając na baczność i
salutując.
─ I to rozumiem! – zawołał wesoło dyrektor. – Tylko pospiesz
się z pakowaniem, bo za tydzień musisz być na miejscu. – powiedział po czym
raźnym krokiem opuścił scenę.
─ Za tydzień? – wyszeptał do siebie chłopak opadając na
kolana. – W co ja się wpakowałem.
***
Ogromne krople deszczu stukały głośno w okno, a ciemne,
prawie czarne niebo, raz po raz przecinała długa błyskawica. Melodie stała przy
oknie w swoim pokoju i z niesmakiem przyglądała się tym nad wyraz denerwującym
zjawiskom pogodowym.
─ Moon, zrób coś z tym! – zawołała kiedy głuchy odgłos
grzmotu wstrząsnął teoretycznie magiczną szybą. Jej przyjaciółka wzruszyła
ramionami po czym podniosła rękę i nie odrywając wzroku od jakiegoś kolorowego
pisemka, magicznie zasunęła zasłonę.
Znów huknęło
─ Wiesz dobrze, że nie o to mi chodziło – mruknęła
dziewczyna odwracając się do współlokatorki. – Jak ja niby mam wybrać się do
Magix.
Melodie lekko podłamana opadła na kanapę.
─ Trzeba było się nie angażować w te całe „musicale”.
─ Potrzebuję kasy, a ty bardzo dobrze zdajesz sobie z tego
sprawę – burknęła Mel krzyżując ręce na piersi. Moon wybuchnęła głośnym
śmiechem odrzucając do tyłu krótkie blond włosy. Jej przyjaciółka zawsze brała
wszystko strasznie dosłownie i miała problem z wyczuciem ironii. Ale jej to nie
przeszkadzało, lubiła czasem ją podenerwować.
─ Oj, wiesz, że się z tobą droczę. – Czarodziejka księżyca
machnęła ręką. – A zresztą z cukru nie jesteś, nie roztopisz się.
─ No niby tak… ─ Melodie naburmuszyła się jeszcze bardziej.
Wyjście gdziekolwiek w taką pogodę nie było jej największym marzenie, ale
musiała być na tym przeklętym spotkaniu, a wcześniej chciałaby jeszcze trochę
poćwiczyć. Marzyła jej się jakaś nieduża rola drugoplanowa, ale jednak coś
więcej niż tylko tło. A do tego potrzebowała ćwiczeń, ćwiczeń i jeszcze raz
ćwiczeń. Sala taneczna w Alfei była wiecznie okupowana przez „baletnice”, ich salon
prezentował wyjątkowo małe rozmiary, więc zostawał jej jeszcze tylko nowo
wyremontowany teatr w którym niedługo miała zacząć występować.
─ Jak chcesz zdążyć na autobus to musisz już wyjść –
stwierdziła spokojnie Moon.
Melodie posłała jej zdziwione spojrzenie i niepewnie
zerknęła na wiszący na ścianie zegar. Jej przyjaciółka miała racje. Zerwała się
na równe nogi, chwyciła swoją torbę i nawet się nie żegnając, wybiegła. Nie
zwracając uwagi na deszcz przebiegła przez dziedziniec i w ostatniej chwili
złapała autobus.
Dopiero kiedy po dziesięciu minutach morderczego biegu, cała
mokra, wpadła do teatru, odetchnęła spokojnie. Tak jak przypuszczała, główna
sala do ćwiczeń była zupełnie pusta więc miała jakieś czterdzieści minut tylko
dla siebie. Zaklęciem, które podpatrzyła u Moon, wysuszyła sobie włosy i
ubranie po czym podjęła mozolne próby zmuszenia sprzęt grający do wydania z
siebie jakiegoś dźwięku. Oczywiście jako czarodziejka tańca i rytmu mogła na
upartego wyczarować własne głośniki, ale jakoś nie lubiła tego robić. Według
niej muzyka miała swoją własną niepowtarzalną magie, której nie należało
mieszać z żadną inną. A przynajmniej tak powtarzała jej mama.
─ Co za szmelc – warknęła waląc pięścią w górną pokrywę
radia. To, jak na złość, zaszumiało, zaterkotało po czym zgasło definitywnie.
Melodie westchnęła żałośnie i z trudem odsunęła całkiem pokaźną wieże od
ściany. Następnie zaczęła z coraz bardziej rosnącą irytacją oglądać stos kabli
podłączonych do urządzenia. – Jak się to
ustrojstwo resetuje? – zapytała siebie samą próbując sobie przypomnieć coś z
technicznego bełkotu jednego z jej przyjaciół, Rayana. Nic jednak nie
przychodziło jej do głowy.
I w tym momencie ktoś wszedł
***
Waves mógł spokojnie uznać, że Magix go nie lubi. Przez pierwszy
dwa dni jego pobytu nic tylko lało, grzmiało i błyskało. Zrezygnował więc ze
zwiedzania miasta i ograniczył się tylko do zaopatrzenia się w najważniejsze
produkty żywnościowe, rozkład jazdy autobusów oraz zorientowanie się jaka
dokładnie odległość dzieli jego malutkie mieszkanko i nowy teatr.
Niestety była to odległość dość spora.
Chłopak stał przed ogromnym szklanym wejściem i nie zważając
na deszcz przypatrywał się swojemu nowemu miejscu pracy. Nie przypuszczał, że
teatr będzie tak duży. Mógł spokojnie obstawiać, że w środku znajdują się co
najmniej dziesięć sal tanecznych, a główna scena pomieści prawie tysiąc widzów.
Czyli tyle ile mieściły największe teatry na Broadwayu. Dach i boczne ściany
budynku wyłożone były jakimś niebieski tworzywem, przez co sprawiały wrażenie
jakby falowały. Nad głównym wejściem zamontowano ekran, który miał w
przyszłości wyświetlać tytuły musicali.
Waves niepewnie wkroczył do środka. Mijając robotników,
którzy nadal wykańczali wnętrze głównego hallu, zszedł schodami do piwnicy i
bez trudu znalazł pomieszczenie w którym miało się odbyć spotkanie. Tak jak
przypuszczał nikogo jeszcze nie było.
A przynajmniej tak mu się wydawało przez całe pięć sekund.
Właśnie po takim czasie jego mózg w końcu zarejestrował parę granatowych tęczówek,
które wpatrywały się w niego ze zdumieniem. Pod jedną z pokrytych lustrami
ścian, siedziała najwyżej osiemnastoletnia dziewczyna. Sięgające do połowy
pleców czarne włosy miała związane w wysoki kucyk, a sądząc po jej dość luźnym
ubiorze musiała być jedną z tutejszych tancerek.
─ O, cześć – powiedziała podnosząc się z podłogi i
otrzepując się z jakiś niewidzialnych pyłków.
─ Nie chciałem przeszkadzać, nie przypuszczałem, że ktoś tu
będzie─ mruknął Waves próbując się wycofać. Dziewczyna tylko machnęła ręką po
czym zamaszyście kopnęła stojące obok niej radio.
─ Nie musisz przepraszać, przecież sobie tej sali nie
rezerwowałam. – Znów wymierzyła kopniaka, a urządzenie jakoś dziwnie zacharczało.
Tancerka popatrzyła na nie zrezygnowanym wzrokiem. – Wiesz może jak uruchomić
to ustrojstwo?
─ Na pewno nie waląc w nie z całej siły. – Waves parsknął
śmiechem czując jak jego mięśnie powoli się rozluźniają. – O dziwo wiem. To
ziemska technologia, mieliśmy taki w pierwszym teatrze w którym występowałem.
Chłopak uklęknął przy radiu i nacisnął parę przycisków. Z
rozstawionych w pomieszczeniu głośników rozbrzmiały pierwsze takty jakiejś
skocznej melodii. Waves zmarszczył czoło kiedy mimo wielu prób nie udało mu się
zidentyfikować utworu
─ Dzięki wielkie. – Dziewczyna uśmiechnęła się szeroko. – A
tak w ogóle to jestem Melodie.
─ Waves – odpowiedział wstając. – To skoro już uruchomiłem
to ustrojstwo, to może coś byś zatańczyła. W końcu po to tu chyba przyszłaś?
Melodie przewróciła oczami, ale nie protestując wyszła na środek
sali. Kiedy zaczęła tańczyć chłopak spokojnie mógł stwierdzić, że była chyba
najlepszą tancerką jaką widział. Jej ruchy były płynne i rytmiczne, bez
większego problemu łączyła ze sobą wiele różnych tańców, tworząc w ten sposób
swój własny niepowtarzalny styl. Widać było, że urodziła się by tańczyć.
─ Niesamowite─ powiedział Waves kiedy dziewczyna skończyła
pokaz.
─ Naprawdę tak uważasz. – Dziewczyna spuściła wzrok, a na
jej bladych policzkach wykwitł delikatny rumieniec. – To może teraz ty coś mi
pokarzesz.
Waves już miał coś odpowiedzieć, ale w tym momencie do
pomieszczenia wkroczyło trzech innych aktorów. Nim minęło pięć minut cała sala
wypełniła się gwarnymi rozmowami ponad dwustu osób. Wśród artystów byli ludzie
w każdym wieku, od kilku dziesięciolatków po dwóch czy trzech aktorów grubo po
sześćdziesiątce. W końcu kiedy pojawili się ostatni tancerze do sali w kroczyła
pani dyrektor. Była to kobieta niezbyt wysoka o wąskich ustach, wodnisty oczach
i szpiczastym nosie. Posiwiałe włosy miała związane w ciasny kok, a swoim
przeszywającym wzrokiem dokładnie mierzyła każdego artystę. Za nią szedł jej
pomocnik wysoki, patyczkowaty młodzieniec obcięty na „zapałkę” z czarnymi
okularami osadzonymi na piegowatym nosie. W rękach niósł ogromny stojak na
którym wisiał plakat reklamujący musical „Król Lew”.
─ Cisza! – krzyknęła dyrektorka. Wszyscy momentalnie ucięli
wszystkie rozmowy. Kobieta znów potoczyła wzrokiem po zgromadzonych. Waves
odruchowo wzdrygnął się kiedy poczuł jej spojrzenie na sobie.
─ I tak ma być – powiedziała wykrzywiając usta w coś co od
biedy można było nazwać uśmiechem. – Witam wszystkich na pierwszym oficjalnym
zebraniu aktorów, którzy będą występować pod tym dachem. Jest nas ponad
dwieście osób więc oszczędzimy sobie ceregieli z poznawaniem każdego, będziecie
to robić podczas prób. Nie chcę przeciągać więc od razu przejdę do konkretów.
Dokładny grafik prób wisi w korytarzu, zapoznajcie się z nim. Zapewne
zorientowaliście się już co będziecie wystawiać podczas oficjalnego otwarcia. –
W tym momencie ponad dwieście głów pokiwało twierdząco głowami. Pani dyrektor
kontynuowała. – Ponieważ nie mamy czasu by bawić się w przesłuchania, od razu
przydzieliliśmy rolę. Każdy dostanie informacje kogo gra, a także scenariusz,
do jutra do wieczora na maila. To chyba wszystko. Pamiętajcie, że otwieramy już
za trzy miesiące! Koniec spotkania!
Kobieta klasnęła w ręce, odwróciła się na pięcie i szybkim
krokiem opuściła pomieszczenie. Za nią, z trudem utrzymując równowagę, wyszedł
jej zastępca nadal trzymający ogromny plakat.
W sali zawrzało jak w ulu. Wszyscy aktorzy byli zdziwieni
tak krótkim okresem do otwarcia. Szczególnie, że musical, który mieli
wystawiać, wymagał wielkiego nakładu pracy także ze stronu technicznej.
Większość ludzi uważała, że cała magia „Króla Lwa” kryła się właśnie w
niesamowitych wręcz kostiumach.
Waves nie znał bliżej nikogo z artystów, więc skierował się
do wyjścia. Z trudem przecisnął się przez tłum i już miał wyjść na zewnątrz
budynku, kiedy usłyszał jak ktoś go woła. Obrócił się gwałtownie i zobaczył Melodie biegnącą w jego stronę.
─ Prawie bym zapomniała. – Dziewczyna uśmiechnęła się do
niego łagodnie, a w jej dłoni nagle pojawił się nieduży skrawek papieru. –
Ogólnie przyjaciółka by mi nie wybaczyła gdybym nie dała ci tego – powiedziała
wciskając chłopakowi karteczkę. Był na niej zapisany jej numer.
─ Dzięki – zdołał w końcu wydukać Waves. Lecz Melodie
zdążyła już wybiec na zewnątrz i teraz pędziła ulicą próbując schronić się
przed deszczem.
A on stał tam jeszcze przez chwilę moknąc. W dłoniach cały
czas obracał ten mały kawałek papieru.
***
W miejscu o którym nikt nie wie, jest biblioteka, której
nikt nie widział. Tam, na półce, która nie istnieje, stoi książka, której nie
ma. Nikt jej nigdy nie czytał, bo nie ma w niej liter.
Ale ta książka jest potężna.
Magiczna.
I bardzo niebezpieczna.
Cześć!
OdpowiedzUsuńMinęło już trochę czasu odkąd obiecałem, że zajrzę do Ciebie i przeczytam Twoje opowiadanie. Wybacz, że tyle zwlekałem.
Pewnie zgadniesz, że podoba mi się Twoja praca. Ciekaw jestem, jaka relacja powstanie między Melodie a Waves'em. Pomysł z karteczką podobał się - jeszcze dodam. I widać, że masz pomysł na dalszą fabułę. Coś tu musi być przemyślane. :)
Jestem dopiero po pierwszym rozdziale, ale na dniach przeczytam kolejne.
Zauważyłem też trochę błędów, choć ogółem to praca jest zadbana. Widzę akapity, prawdziwe myślniki. :)
Podam kilka przykładowych błędów:
"główną role"
"Jej przyjaciółka miała racje"
"zmuszenia sprzęt grający"
Zastanawiam się jeszcze, czy ten efekt pod każdym postem, gdzie jest taki duży odstęp między "Autor:" a "Luna" itd. jest zamierzony? Jeśli nie, możesz napisać do mnie na gg lub maila, jak będziesz mieć ochotę, żeby to zmienić. ;)
Dodaję oczywiście do ulubionych blogów.
Pozdrawiam i życzę weny!
Hej!
OdpowiedzUsuńO matko jak ja się strasznie cieszę, że zawitałeś na mojego bloga. Wyobraź sobie ten niekontrolowany atak radochy. Strasznie się cieszę, że podoba ci się moje opowiadanie. Bardzo cenię sobie opinię bardziej doświadczonych autorów.
Czasami nie dostrzegam niektórych błędów i często poprawiam je już po wstawieniu rozdziału. Dlatego też cenię sobie komentatorów, którzy takie błędy wypisują.
Mam nadzieję, że następne rozdziały także przypadną ci do gustu.
Pozdrawiam